wczasy, wakacje, urlop
01 czerwca 2012r.
OD STAROŻYTNOŚCI DO CZASÓW WSPÓŁCZESNYCH, Stosunkowo duże możliwości techniczne w dziedzinie budowy statków nie mogły być w starożytności w pełni wykorzystane, a to ze względu na słaby rozwój wiedzy żeglarskiej. Wobec braku map i przyrządów nawigacyjnych żeglowano niemal wyłącznie wzdłuż brzegów, aby nie tracić z oczu jedynej pewnej podstawy orientacyjnej, jaką był stały ląd. Z zapadnięciem nocy, wobec groźby zbłądzenia w ciemności lub rozbicia się o skały, żeglugę przerywano. Załoga wychodziła na brzeg, gdzie przy ogniskach gotowano posiłek i układano się do snu. Gdy tylko odważono się wypłynąć nieco dalej w morze i przed zapadającym zmrokiem nie zdołano powrócić do macierzystego portu lub przystani, ludzie na lądzie zapalali ognie, wskazując bezpieczną drogę powrotu. Należy przypuszczać, że gdy zapowiedziany był jakiś statek albo też cała flota, palono w oczekiwaniu na żeglarzy ogień przez, kilka nocy. Nie były to jednak ognie palone systematycznie Pierwsze ognie stałe, o których wiemy już z całą pewnością, to ogniska przy wejściu do P i r e u s u, antycznego portu Aten, umieszczone tam około roku 400 p.n.e. Palono je na specjalnie zbudowanych kolumnach. Podobne ognie płonęły również w Munychii. Największą jednak sławą cieszy się do dzisiaj latarnia zbudowana w III w. p.n.e. na wyspie F a r o s. Józef F 1 a w i u s z (37—103), historyk żydowski, podaje, że ogromna wieża "rzuca żeglarzom światło w morze na odległość trzystu stajań" — czyli na odległość 30 mil morskich. Podróżnik arabski, Maur z Hiszpanii, a 1 --Idrisi, który około 1115 roku przebywał we wschodniej części Morza Śródziemnego pisał, że latarnia daje znaki dymem w dzień i ogniem w nocy przez cały sezon żeglugi (od kwietnia do listopada). Pierwszym opisem tej latarni w języku polskim, jest najprawdopodobniej opis w Kronice wszystkiego świata... Marcina Bielskiego, wydanej w Krakowie w 1551 roku 41: "Alexandryą założył wielki Alexander gdy sie mu tham mie-ysce spodobało. Obronę w nim pewną y ozdobną udziałał z wieżą z iasnego kamienia thak wysoką iż sniey widać na morze dwie ście mil laternę z ogniem przez którą sie żeglarze znaczą gdy do portu przyieżdżaią. Piszą iż iey koszth wynosił ośm set funtów złota". Ponad dwieście lat później szerszy już opis tej budowli znajdujemy w dziele Ignacego Krasickiego42: "Stolica państw pierwszego Ptolemeusza i następców jego Alexandrya, miała port warowny i dostatni: że jednak mniej był bezpiecznym dla zbytniej otwartości swojej, a burze morskie tam się zakradając, szkodzić okrętom mogły, zamknął go, zostawując tylko wygodny przechód: a to uczynił groblą gruntową, którą wyspę Faros z przyległym lądem połączył [...]. Złączywszy więc wyspę Faros z lądem, na niej założył owę wieżę ku oświeceniu okrętów przybywających. Dla jej wspaniałości i wzniesienia, między cudy świata umieszczona, a która dla użytku przyjeżdżających, słuszniej jeszcze nazwiska tego była godną [...]. Wyspa Faros złączona z miastem Alexandryą, groblą przeciągłą, cała przez się była skalistą, i niegdyś wielce niebezpieczną przybywającym do portu okrętom: na tym więc stałym grucie zbudował Filadef wieżą, albo jak twierdzi Strabon ośm wież, jednę na drugiej osadzonych. Co miało być, według tegoż pisarza powieści, naśladowaniem owej słynnej sławnej w Babilonie, którą na przybytek Bela obrócono. Na samym wzniosłego gmachu wierzchołku była latarnia dla oświecenia przybywających okrętów, i oznaczenia w nocy, którędy do portu zmierzać miały. Na wzór xsiężyca przyświecała, jak twierdzi Stacyus: Lu-mina noctivagae tollet Pharas aemula lunae. W roku sześćsetnym piątym, trwał jeszcze ten gmach. Owocze-śni pisarze mówią o nim z wielkim podziwieniem i twierdzą, że równego w świecie nie było. Z kamieni ciosanych niezmiernej wielkości ta wieża zbudowana była, te zaś spojone ołowiem. Wysokość jej kładą na trzysta miar postaci człowieczej, coby przeszło ośmset łokci czyniło. Spód jej był wielce dostatni, miał wiele mieszkania: szerokość zaś jego równała się połowie wysokości gmachu. Każde piętro przy zaczęciu miało na około ganki, z których przyjeżdżających widzieć, a zatem ostrzegać, jak mają płynąć, można było. Pliniusz wydatek na nię czyniony do ośmiuset talentów wznosi. Sostrates rodem z Knidu był jej budownikiem, i lubo imie Ptolemeusza na szczycie położyć musiał: żeby jednak pamięć jego została, na gipsie osadziwszy napis, drugi dał spodem na marmurze, i sam swoje imie wyrył. Gdy więc z czasem pierwsza warstwa odpadła, okazała się druga, dowód zdradnego przemysłu i próżnej wyniosłości. Opadł gips, a z nim imie Fi-ladelfa, zachowała je jednak potomność wdzięczna, a marmur choć został ujął sławy Sostratowi, chociaż był sławnego dzieła wykonywaczem. Nazwisko z wyspy wzięte, wszystkim potem portowym latarniom służyło, i dotąd służy. Genueńska między inszemi wspaniałością, i wzniesieniem najznakomitsza". Jak dotychczas, nikt nie poruszył problemu, jaki bez wątpienia stanowiło zaopatrzenie latarni w świetliwo. Jeżeli ogień palił się przez wiele stuleci i świecił bardzo silnym światłem, to zaplecze dostarczające świetliwo musiało być niewyczerpanie zasobne. Drewno nie wchodziło w rachubę, bo wiemy, że w Egipcie nie było (i nie ma) lasów! Drewno dla celów budownictwa i szkutnictwa musiano sprowadzać w dużych ilościach z gór Libanu i z Nubii. Węgla kamiennego nie ma ani w Egipcie, ani w krajach sąsiednich. Smołę importowano. Oliwę z oliwek także. Olej skalny, ze względów technicznych, również nie wchodził w rachubę. Ogólnie znany jest ówczesny niedobór paliwa w produkcji szkła, wytopie metali i wypalaniu ceramiki. Jakiego więc materiału używano jako źródła światła? Odpowiedź na to pytanie będzie jednocześnie odpowiedzią na pytanie, czy aleksandryjska wieża była latarnią morską czy też nie. Skąpe przekazy historyczne oraz rozważania autora co do materiału użytego jako ewentualnego źródła światła każą przypuszczać, że wieża na wyspie Faros nie była latarnią morską, a jedynie znakiem namiarowym dla żeglugi w ciągu dnia 43. Na znak zwycięstwa nad Galami i Germanami cesarz Kaligula (37—41 r. n.e.) zbudował w Boulogne--sur-Mer wieżę, na której na wzór aleksandryjskiego "farosu" palono ogień. Na początku średniowiecza tylko przez krótki czas opisywana wieża służyła jako latarnia morska. Był to okres, kiedy Karol Wielki (742—814) gromadził w Bolonii Galijskiej swoją flotę do walki z normandzkimi piratami. Kiedy Bolonią władali Anglicy (1544—1550), wokół wieży pobudowano fortyfikacje. W roku 1640 albo też 1644 cały kompleks na skutek rozmycia skał zwalił się, a gruzy zniknęły stopniowo. Wieża podzielona była na 12 ośmiokątnych kondygnacji, z których każda była cofnięta w stosunku do poprzedniej o 0,48 m. Długość jednego z ośmiu boków dolnej kondygnacji wynosiła 7,77 m, a całkowita wysokość równała się obwodowi wieży w podstawie i wynosiła 62,3 m. Mury wykonane były na przemian z ciosanych kamieni szarych i żółtych oraz z czerwonej cegły. Również w O s t i i, w porcie starożytnego Rzymu, stała latarnia, która ponoć nie ustępowała aleksandryjskiej. Usytuowana była na falochronie wyspowym, osłaniającym wejście do portu. Cesarz Klaudiusz (41— —54 r. p.n.e.) interesował się szczególnie budową portu. Na jego rozkaz zbudowano na największym ze statków trzy potężne filary, a następnie statek wraz z filarami zatopiono w planowanym miejscu. Wokół filarów, stanowiących jądro przyszłego falochronu wyspowego oraz fundament latarni, wykonano narzut z potężnych bloków kamiennych. Podobna latarnia stała również u wejścia do portu Centrum-cellae (dzisiaj Civita Veccia), zbudowana za czasów Trajana (98—117 r. n.e.). W tym samym okresie została zbudowana latarnia w La Coruńa, na północno-zachodnim wybrzeżu Hiszpanii. Legenda mówi, że wieżę tę zbudowali Fenicjanie, natomiast inne podanie twierdzi, że jej budowniczym był sam Herkules, ponieważ przez długi czas nazywała się ona "wieżą Herkulesa". Kto był jej budowniczym — wiemy dokładnie. Dwie tablice — iedna na wieży, druga na sąsiednim starym domu — głosiły, że wieżę tę zbudował na wzór latarni aleksandryjskiej architekt z Lusitanii, Sewius Lupus, poświęcając ją Marsowi. Wieża posiadała podstawę w kształcie kwadratu o wymiarach 9X9 m. Jej wysokość wynosiła 40 m. Poszczególne piętra wieży oddzielone były sklepieniami z kamienia ciosanego, bez jakichkolwiek otworów. Schody otaczały wieżę z zewnątrz i z nich był dostęp do każdego piętra. W średniowieczu latarnia nie świeciła. Arcybiskup z Santiago zamienił ją w warownię. Dopiero w 17 stuleciu pomyślano o jej odbudowie. Około roku 1684 urzędujący w La Coruńa konsulowie Anglii, Holandii i Flandrii wystąpili do rządu hiszpańskiego z prośbą o odbudowę i zapalenie starej latarni, deklarując jednocześnie gotowość uczestniczenia w koszach. Czy rząd hiszpański przyjął tę propozycję — tego nie wiadomo. Z protokołu komisji rządowej, powołanej w 1786 roku, wynika, że w tym okresie latarnia nie świeciła. W roku 1797 wieżę odrestaurowano. Jej zniszczone zewnętrzne schody, kiedy była warownią, nie zostały już odbudowane, lecz jedynie zamarkowane w elewacji granitowymi ciosami o odmiennej fakturze. Latarnia w La Coruha jest jedyną antyczną latarnią, która jakkolwiek wielokrotnie restaurowana, przetrwała do naszych czasów. W postaci ruin zachowały się jeszcze dwie inne wieże: na Lazurowym Wybrzeżu we F r e j u s iw D o v e r; ta ostatnia zbudowana została na samym początku okupacji Anglii przez Rzymian około roku 50 n.e. Przypuszcza się, że została wzniesiona na rozkaz rzymskiego wodza Aureliusza Pla-tusa. Wieżę latarni usytuowano na wschodnim krańcu zanikowego kościoła NM Panny. Budowla składa się z pięciu pięter, z których najwyższe powstało już w średniowieczu. Znajduje się tam godło kawalera Ryszarda de Pembridge, zwierzchnika zamku w 1369 roku.